niedziela, 26 stycznia 2014

Invention 1

Rozdział 1. "Początek nie zawsze musi być kolorowy"

Taemin wracał w nocy jedną z opustoszałych dzielnic. Mimo że mieszkał w Seulu od kilku tygodni, doskonale wiedział, że nie powinien o tej porze tutaj się znajdować. Niestety sytuacja tego wymagała. Był już strasznie spóźniony do domu, matka kazała mu wracać jak najszybciej. Szeptała, że działo się coś dziwnego i niepokojącego. Nie wierzył, że mówiła prawdę- po wypadku zachowywała się dziwnie, jednak ufał jej.

Okolicę oświetlał jedynie blask trzeciej kwarty księżyca i światło, niektórych, niepowybijanych latarni. Przemierzając kolejne ulice czuł bardzo dziwne uczucie niepokoju- bał się, że w każdej chwili ktoś albo coś może wyskoczyć zza rogu. Usłyszał delikatny szelest, ale gdy się odwrócił nic niepokojącego się nie działo. Głośno wypuścił wcześniej wstrzymane powietrze.

-Pewnie jakiś kot.- powiedział do siebie.

Szedł dalej wzdłuż pomazanych, ceglanych kamienic, ciągle rozglądając się na boki w oczekiwaniu na potencjalne niebezpieczeństwo. Jedak gdy dziwne uczucie minęło, dopiero wtedy wolniejszym krokiem wracał w swoją stronę.

Nagle zza kolejnej uliczki wyszli mężczyźni z szyderczym uśmiechem. Nie byli zbyt przyjaźnie nastawieni. Przestraszony Lee zaczął biec jak najszybciej jak tylko mógł, a w przypływie adrenaliny potrafił zdziałać naprawdę wiele. Grupa dała znak kolejnej położonej w niewielkiej odległości od pierwszej i tą reakcją łańcuchową zgromadziło się 20 osób. Nogi Taemin'a zawiodły, mimo dobrej kondycji i sprawności fizycznej. Otoczyli bezbronnego i przerażonego chłopaka o długich, karmelowych włosach. Kątem oka szukał luki pomiędzy nimi, niestety nie mógł znaleźć żadnej.

-Hej koleżanko, chcesz się zabawić?- powiedział jeden z nich.
-Przepraszam, ale śpieszy mi się.- szybko odpowiedział, starając się brzmieć ostro.

Próbował się przepchnąć między ciałami, ale jak stalowa ściana otoczyli go spychając w jeden z brudnych zaułków. Taemin piekielnie się bał tego co może nastąpić. Domyślał się ich zamiarów, lecz nie potrafił uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Ból uświadomił mu powagę swojej obecnej sytuacji.

-To jak będziesz grzeczna? Wtedy postaram się być delikatny, chociaż wcale nie muszę. Lubię brać to co chcę.- powiedział rozpinając spodnie.
-Jestem facetem.- wyjąkał się przestraszony Taemin.
-To jeszcze lepiej! Chłopcy egzotyczna zabawa nas czeka!- ogłosił wszystkim.-A teraz na kolana!
-Nie!- wyrwało mu się, trochę za głośno.
-Protestujesz? Cudownie!

Lee poczuł silne uderzenie w szczękę, a później w brzuch. Zgiął się w pół i siłą przyciśnięto go do ściany.  Krzyknął. Po policzkach spłynęły dwie wielkie łzy, a kolejne podzielały los wcześniejszych, skapując na ziemię zupełnie jak jego krew.

Pamiętał tylko ból... Wszechobecny ból... Zbyt silny by móc utrzymać przytomność.

~***~

Zwabił go tu piękny zapach krwi. Ta woń była zbyt silna by utrzymać go w domu mimo, że już wcześniej się pożywił. Jednak w tym zapachu było coś nadzwyczajnego- był kuszący, taki pełen miłości i ciepła. Wciąż zastanawiał się jakim cudem jakiś tam człowiek na niego działał.

Zbliżał się coraz bardziej, zaczęły otaczać go szkaradne dźwięki, których nie chciał nigdy więcej usłyszeć. Gdy dotarł do zaniedbanego zaułka jego oczom, przyzwyczajonym do ciemności, ukazała się okropna scena.

Nieprzytomny, nastoletni chłopak leżał na ziemi, a mężczyzna stał nad nim i gwałcił go brutalnie. Tak się nie może dziać- pomyślał. Grupa innych osób siedziała lub krzątała się po bokach czekając na swoją kolej. Jednak jeden z nich był bardziej wychylony od reszty. Podszedł do niego wciąż skryty w cieniu, złapał i skręcił mu kark. Można było usłyszeć upadek ciała, ale nikt nie zwrócił na to większej uwagi. W mroku zabłysły jego szkarłatne oczy. Pojedyncze ciekawskie spojrzenia, po chwili zostały pozbawione życia, nim zdążyły wydać jakikolwiek jęk.

W momencie gdy zobaczyli go w całej okazałości: wysokiego, solidnie zbudowanego z czerwonym błyskiem w oku, ostrymi kłami wystającymi z rozchylonych warg. Gwałciciele bardzo się przerazili. Dlatego następnych zabijał w inny sposób. Łamał im kości, z taką łatwością jakby to były skorupki jajek, a gdy błagali, by ich zamordował to z jeszcze większym okrucieństwem zgniatał jak zabawki. Niektórzy starali się uciekać, ale żadnemu się to nie powiodło. Dzięki szybkiemu refleksowi łapał ich i ciskał o ścianę rozbijając im czaszki i kręgosłupy.

Najlepszy kąsek zostawił na koniec. Mężczyzna, który był najbliżej chłopca. Jemu bardzo brutalnie wyssał krew, rozpruwając delikatne gardło. Ofiara szarpała się i wrzeszczała, ale to nic nie dało, to tylko pogarszało jej stan. Trzymana w stalowym uścisku zmarła w najgorszy możliwy sposób- odebranie krwi bez własnej woli.

Po skończonej robocie wytarł usta rękawem i spojrzał na nastolatka. Był taki niewinny. Miał bardzo jasną cerę, bez jakichkolwiek skaz, nie licząc tych które nabawił się tego wieczoru. Długie, karmelowe włosy w nieładzie okalały tę anielską twarz wykrzywioną w bólu i cierpieniu. Jego drobne, chude ciało pokrywały siniaki, zadrapania oraz zaschnięta krew. Ubranie miał brudne, miejscami podarte.

Wybawca wziął go w swoje ramiona i przeniósł do domu.

~***~

Nie wiedział gdzie się znajduje. Było to inne miejsce niż ta ulica, ten zaułek. Subtelne ciepło otaczało go jak jedwab, a niepokój dawno minął. Domyślił się, że ktoś położył go na czymś miękkim i delikatnym. Chociaż czuł palący ból, nie przejął się nim. Wiedział, że nic już mu nie grozi.

-Pij.- polecił mu głęboki, niski głos.

Jego usta rozchyliły niechętnie się pod naciskiem. Czerwona ciecz powoli wlewała mu się do gardła. Miała dziwny, miedziany smak. Pierwszy łyk był niekontrolowany i niechciany, ale w momencie gdy po nim ból zaczął stopniowo mijać, pił szybciej i zachłanniej. W chwili gdy zabrano mu dostęp do napoju, jęknął nieszczęśliwie.

-Wystarczy.- oznajmił znów ten sam męski głos.- Nie bój się, zajmę się Twoim ciałem i ranami. A teraz śpij.

Minho przyłożył rękę do jego czoła próbując go uśpić, jednak napotkał blokadę. Nie była ona mocna, ani solidna, ale jej obecność bardzo go zdziwiła. Długo się przedzierał przez niby słaby mur wokół umysłu Taemin'a. Nie był jednak pewnien czy udało mu się wymazać traumatyczne wspomnienia z dzisiejszej nocy. Zaniósł chłopaka do małej kremowej łazienki. Rozebrał i włożył do napełnionej wanny. Po chwili woda zaczęła przybierać brązowo-brunatny kolor. Czuwający nad nim wziął gąbkę i delikatnie obmył poszkodowanego. Siniaki już prawie znikły, a rany były zasklepione.  Chłopak miał nieciekawie rozszarpane ranany, które pomimo wampirzej krwi nie chciały się zrosnąć. Minho kompletnie nie wiedział, czy przypadkiem nie wda się w nie zakażanie, ani czy nie są zbyt poważne, by mogły się zasklepić samą krwią młodego wampira. Jeżeli miałby dużo więcej lat około 300, to nawet by go nawet teraz nie sprawdzał.

Minho wyjął go z wody i wytarł skórę do sucha, włosy zawinął w ręcznik i zaniósł do sypialni. Położył go na łóżku tak, aby mieć na niego oko. Usiadł obok i zadzwonił.

-Jonghyun, jest sprawa.- zaczął Minho.
-Ilu znowu zabiłeś? Co?
-Morderstwa nie są takie ważne, ale potrzebuję pomocy.
-Siedzi ci ktoś na ogonie czy jak?- pytał się zdenerwowany Jong.
-Nie, po prostu uratowałem kogoś.- szepnął.
-Łaaaał, Kibum! Słyszysz Minho jest bohaterem!- wykrzyczał.
-To ofiara gwałtu, przyjedź do mnie.
-Już, ty supermenie!- powiedział Jonghyun rozłączając się.

Nie minęło pół godziny, a Dinozaur wpadł do mieszkania przyjaciela. Przywitali się skinieniem głowy i Minho opowiedział wszystko co się wydarzyło tej nocy.

Nie ociągając się wszedł do pokoju, w którym leżał chłopak. Zdjął z niego puszystą kołdrę i położył na niej swoją walizkę. Wyjął z niej jednorazowe rękawiczki.

-Wpłynąłeś na niego?- zapytał Jonghyun, Minho skinął głową.- No to jeszcze muszę go pokłóć. Nie chcę, aby się zbudził, a powinien jeszcze odpocząć. Daj mi tutaj jak najwięcej światła.

Jong wyciągnął fiolkę i strzykawkę, którą po chwili napełnił. Robił to już tak wiele razy, że nie musiał myśleć nad kolejnymi czynnościami: namoczyć wacik, przetrzeć nim pośladek, wbić igłę i wstrzyknąć jej zawartość. Zrobił to automatycznie.

-Będzie spać jak niemowlę przez 3-4 godziny jednak możliwe, że później może mieć ciężkie koszmary przecież wiemy, że to trudna trauma, a teraz to po co mnie tu wezwałeś.

Po dokładnych oględzinach ran, Kim nasmarował zniszczoną skórę odpowiednim żelem. Po kilku minutach pokrył rozszarpane tkanki antybiotykiem. Była duża szansa na wdanie się zakażenia. Musiał być ostrożny. Po tych czynnościach nakrył młodego kołdrą, zdjął rękawiczki oraz je wyrzucił, nie obyło się bez umycia rąk. Dopiero wtedy opowiedział o stanie śpiącego.

-Nie jest aż tak źle- powiedział Jong.- Rany powinny się szybko zagoić. Wampirzej krwi nie trzeba mu już więcej podawać, organizm już się wzmocnił, a większa dawka będzie nieskuteczna. Uważaj też, aby się nie skaleczył, bo zdziwi się, gdy skóra zrośnie mu się na własnych oczach.
-Kiedy może pójść do domu?-spytał się przyjaciel.
-Najlepiej, aby w ogóle się nie ruszał, bo może się uszkodzić tylko. Dzień w łóżku musi zostać. Wrócę jutro kilka godzin przed świtem. Dobranoc.- oznajmił wychodząc.

Minho odetchnął głośno i usiadł obok opatulanego kołdrą chłopaka. Ostrożnie przewrócił go na plecy, na koniec poprawił nakrycie. Dokładnie przyglądał się jego twarzy, co chwilę odgarniając kosmyki karmelowych włosów.

-Jesteś taki piękny.- szepnął, całując go w skroń.

Wstał, odwrócił się i szybkim krokiem podszedł do komody, z niej wyjął czyste ubranie. Po chwili słychać było w mieszkaniu szum wody. Odświeżony Minho z poukładanymi myślami, ubrał się w luźne dresy oraz koszulkę. Mimo mokrych włosów otulonych ręcznikiem, położył się obok młodego i zasnął.


~***~

Koszmary dręczyły go całą noc, nie dając nawet krótkiej chwili wytchnienia. Rzucał się i krzyczał przez sen, nie mogąc się obudzić. Momentami zdarzało mu się płakać. Po kilku godzinach męczarni Taemin wybudził się spod działania leku, zalany potem i łzami w nieznanym pomieszczeniu. Nie potrafił opisać jak wygląda, gdyż wszędzie panowały egipskie ciemności.

Leżał jeszcze chwilę w bezruchu badając otaczające go bodźce. Wspomnienia powoli zaczęły wracać, jak kawałki układanki składały się w okropną całość. Teraz dokładnie pamiętał ten ból, to upokorzenie, bezsilność i strach. Jedyną przeszkadzającą mu teraz rzeczą było obecne miejsce pobytu. Nie wiedział gdzie jest, a co ważniejsze dlaczego. Może zaciągnął mnie ktoś do siebie, w celu kolejnego gwałtu? Czy jednak znalazła się osoba o czystym sercu? Myślał, że to niemożliwe.

Bał się wstać, jednak potrzeby fizjologiczne mówiły co innego. Wręcz siłą ciągnęły go do łazienki, która nie wiadomo gdzie się znajduje. Ważne, aby znaleźć drzwi- pomyślał. Usiadł, wtedy poczuł pulsujący ból w dolnej części pleców i bioder. Z jeszcze większym grymasem na twarzy zdjął kołdrę i przewiesił nogi przez łóżko. Nie odpowiadało mu to, że był nagi. Przejechał dłonią po skórze, w oczekiwaniu na okropne zadrapania i siniaki. Na jego ciele znajdowały się jedynie delikatne rany, które wyglądały na prawie zagojone. Coś tu jest nie nie tak...- westchnął bezgłośnie.

Zarzucił na siebie ciepłą pierzynę i chciał wstać z łoża, jednak nogi były przeciwko niemu, od razu odmówiły posłuszeństwa i Taemin spadł boleśnie na podłogę. Zwodzony dźwiękiem z sypialni, Minho pobiegł do pomieszczenia. Włączył światło, choć nie było mu potrzebne- widział idealnie w mroku. Ujrzał bladą postać opierającą się na łokciach i próbującą wstać, mimo swoich starań z marnym skutkiem. Podszedł do niego i przeniósł go na łózko.

W czekoladowych tęczówkach młodzieńca widać było bezgraniczny strach.

-Kim jesteś?! Odejdź ode mnie! Znowu chcesz mnie zgwałcić?!- krzyczał przerażony Taemin.
-Jestem Minho, nie bój się nic ci złego nie zrobię.- powiedział głębokim głosem.- A ty jak masz na imię?
-Taemin- wychrypiał w odpowiedzi.- Lee Taemin. Gdzie ja jestem?
-U mnie w mieszkaniu.
-Czemu mnie tu...- zaczął Taemin, jednak nie mógł dokończyć zdania, gdyż zaatakował go nagły atak kaszlu.
-Nic ci nie jest? Wyglądasz na przeziębionego...
-Dobrze się czuję.- wychrypiał.- Mógłbyś przynieść mi szklankę wody?

Wampir skinął głową i normalnym krokiem, dla ludzi, poszedł do kuchni. Z dzbanka nalał ciecz i zaniósł Lee, który z wdzięcznością przyjął podarek i upił długi łyk.

-Dziękuję. Mam jeszcze jedną prośbę.- powiedział zakłopotany Taemin.
-O co chodzi?- delikatnie uśmiechnął się Minho.
-Chciałbym się ubrać w swoje ubrania...
-Obawiam się, że to niemożliwe. Niewiele z nich zostało, ale przyniosę ci coś mojego.

Starszy zaczął grzebać w szufladach i półkach w poszukiwaniu za małych ciuchów. Znalazł jakieś bokserki, które skurczyły się w praniu, szerokie dresy i koszulkę. Wrócił oraz podał odzienie Lee.

-Mógłbyś wyjść?- spytał zakłopotany chłopak.
-Po co? Przecież dokładnie widziałem cię nago.- odpowiedział zdziwiony.
-Proszę, wyjdź.- łamiącym się głosem oznajmił.

Po chwili namysłu i wzruszeniu ramionami opuścił pomieszczenie. Taemin rozkleił się na dobre. Łzy, które nagromadziły się przez ostatnie minuty wypłynęły. Był zrozpaczony przez swoją bezsilność. Łkał w przyniesione ubranie i wydawał coraz głośniejsze dźwięki mimo, że chciał je jak najbardziej stłumić. Minho nawet bez wyczulonego zmysłu słuchu, dokładnie słyszał młodszego. Nie wiedział czy pójść do niego, czy może zostawić w spokoju? Wybrał drugą opcję, wydawała mu się dużo prostsza i łatwiejsza.

Zastanawiał się dlaczego chłopak pamięta gwałt. Przecież myślał, że wymazał mu wspomnienia. Jednak co jeśli, jest on odporny jak Kibum za czasów człowieczeństwa? A bariera w umyśle jest silniejsza niż sądził?


Minęła godzina, słońce zaczęło zataczać swoją wędrówkę po horyzoncie. Wampir postanowił wrócić. Sam potrzebował snu w wygodnym łóżku, bo przecież nie zamierzał spać na niewygodnej kanapie w salonie. W pokoju zastał chłopaka położonego na boku z podkulonymi kolanami, które obejmowały ramiona. Zauważył też, iż był już ubrany. Przemierzył dzielącą ich odległość kocimi ruchami i usiadł na materacu.