Rozdział
1. "Początek nie zawsze musi być kolorowy"
Taemin
wracał w nocy jedną z opustoszałych dzielnic. Mimo że mieszkał w
Seulu od kilku tygodni, doskonale wiedział, że nie powinien o tej
porze tutaj się znajdować. Niestety sytuacja tego wymagała. Był
już strasznie spóźniony do domu, matka kazała mu wracać jak
najszybciej. Szeptała, że działo się coś dziwnego i
niepokojącego. Nie wierzył, że mówiła prawdę- po wypadku
zachowywała się dziwnie, jednak ufał jej.
Okolicę
oświetlał jedynie blask trzeciej kwarty księżyca i światło,
niektórych, niepowybijanych latarni. Przemierzając kolejne ulice
czuł bardzo dziwne uczucie niepokoju- bał się, że w każdej
chwili ktoś albo coś może wyskoczyć zza rogu. Usłyszał
delikatny szelest, ale gdy się odwrócił nic niepokojącego się
nie działo. Głośno wypuścił wcześniej wstrzymane powietrze.
-Pewnie
jakiś kot.- powiedział do siebie.
Szedł
dalej wzdłuż pomazanych, ceglanych kamienic, ciągle rozglądając
się na boki w oczekiwaniu na potencjalne niebezpieczeństwo. Jedak
gdy dziwne uczucie minęło, dopiero wtedy wolniejszym krokiem wracał
w swoją stronę.
Nagle
zza kolejnej uliczki wyszli mężczyźni z szyderczym uśmiechem. Nie
byli zbyt przyjaźnie nastawieni. Przestraszony Lee zaczął biec jak
najszybciej jak tylko mógł, a w przypływie adrenaliny potrafił
zdziałać naprawdę wiele. Grupa dała znak kolejnej położonej w
niewielkiej odległości od pierwszej i tą reakcją łańcuchową
zgromadziło się 20 osób. Nogi Taemin'a zawiodły, mimo dobrej
kondycji i sprawności fizycznej. Otoczyli bezbronnego i przerażonego
chłopaka o długich, karmelowych włosach. Kątem oka szukał luki
pomiędzy nimi, niestety nie mógł znaleźć żadnej.
-Hej
koleżanko, chcesz się zabawić?- powiedział jeden z nich.
-Przepraszam,
ale śpieszy mi się.- szybko odpowiedział, starając się brzmieć
ostro.
Próbował
się przepchnąć między ciałami, ale jak stalowa ściana otoczyli
go spychając w jeden z brudnych zaułków. Taemin piekielnie się
bał tego co może nastąpić. Domyślał się ich zamiarów, lecz
nie potrafił uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Ból
uświadomił mu powagę swojej obecnej sytuacji.
-To
jak będziesz grzeczna? Wtedy postaram się być delikatny, chociaż
wcale nie muszę. Lubię brać to co chcę.- powiedział rozpinając
spodnie.
-Jestem
facetem.- wyjąkał się przestraszony Taemin.
-To
jeszcze lepiej! Chłopcy egzotyczna zabawa nas czeka!- ogłosił
wszystkim.-A teraz na kolana!
-Nie!-
wyrwało mu się, trochę za głośno.
-Protestujesz?
Cudownie!
Lee
poczuł silne uderzenie w szczękę, a później w brzuch. Zgiął
się w pół i siłą przyciśnięto go do ściany. Krzyknął. Po policzkach spłynęły
dwie wielkie łzy, a kolejne podzielały los wcześniejszych,
skapując na ziemię zupełnie jak jego krew.
Pamiętał
tylko ból... Wszechobecny ból... Zbyt silny by móc utrzymać
przytomność.
~***~
Zwabił
go tu piękny zapach krwi. Ta woń była zbyt silna by utrzymać go w
domu mimo, że już wcześniej się pożywił. Jednak w tym zapachu
było coś nadzwyczajnego- był kuszący, taki pełen miłości i
ciepła. Wciąż zastanawiał się jakim cudem jakiś tam człowiek
na niego działał.
Zbliżał
się coraz bardziej, zaczęły otaczać go szkaradne dźwięki,
których nie chciał nigdy więcej usłyszeć. Gdy dotarł do
zaniedbanego zaułka jego oczom, przyzwyczajonym do ciemności,
ukazała się okropna scena.
Nieprzytomny,
nastoletni chłopak leżał na ziemi, a mężczyzna stał nad nim i
gwałcił go brutalnie. Tak się nie może dziać- pomyślał.
Grupa innych osób siedziała lub krzątała się po bokach czekając
na swoją kolej. Jednak jeden z nich był bardziej wychylony od
reszty. Podszedł do niego wciąż skryty w cieniu, złapał i
skręcił mu kark. Można było usłyszeć upadek ciała, ale nikt
nie zwrócił na to większej uwagi. W mroku zabłysły jego
szkarłatne oczy. Pojedyncze ciekawskie spojrzenia, po chwili zostały
pozbawione życia, nim zdążyły wydać jakikolwiek jęk.
W
momencie gdy zobaczyli go w całej okazałości: wysokiego, solidnie
zbudowanego z czerwonym błyskiem w oku, ostrymi kłami wystającymi
z rozchylonych warg. Gwałciciele bardzo się przerazili. Dlatego
następnych zabijał w inny sposób. Łamał im kości, z taką
łatwością jakby to były skorupki jajek, a gdy błagali, by ich
zamordował to z jeszcze większym okrucieństwem zgniatał jak
zabawki. Niektórzy starali się uciekać, ale żadnemu się to nie
powiodło. Dzięki szybkiemu refleksowi łapał ich i ciskał o
ścianę rozbijając im czaszki i kręgosłupy.
Najlepszy
kąsek zostawił na koniec. Mężczyzna, który był najbliżej chłopca. Jemu bardzo brutalnie wyssał krew, rozpruwając delikatne
gardło. Ofiara szarpała się i wrzeszczała, ale to nic nie dało,
to tylko pogarszało jej stan. Trzymana w stalowym uścisku zmarła w
najgorszy możliwy sposób- odebranie krwi bez własnej woli.
Po
skończonej robocie wytarł usta rękawem i spojrzał na nastolatka.
Był taki niewinny. Miał bardzo jasną cerę, bez jakichkolwiek
skaz, nie licząc tych które nabawił się tego wieczoru. Długie,
karmelowe włosy w nieładzie okalały tę anielską twarz
wykrzywioną w bólu i cierpieniu. Jego drobne, chude ciało
pokrywały siniaki, zadrapania oraz zaschnięta krew. Ubranie miał
brudne, miejscami podarte.
Wybawca
wziął go w swoje ramiona i przeniósł do domu.
~***~
Nie
wiedział gdzie się znajduje. Było to inne miejsce niż ta ulica,
ten zaułek. Subtelne ciepło otaczało go jak jedwab, a niepokój
dawno minął. Domyślił się, że ktoś położył go na czymś
miękkim i delikatnym. Chociaż czuł palący ból, nie przejął się
nim. Wiedział, że nic już mu nie grozi.
-Pij.-
polecił mu głęboki, niski głos.
Jego
usta rozchyliły niechętnie się pod naciskiem. Czerwona ciecz
powoli wlewała mu się do gardła. Miała dziwny, miedziany smak.
Pierwszy łyk był niekontrolowany i niechciany, ale w momencie gdy
po nim ból zaczął stopniowo mijać, pił szybciej i zachłanniej.
W chwili gdy zabrano mu dostęp do napoju, jęknął nieszczęśliwie.
-Wystarczy.-
oznajmił znów ten sam męski głos.- Nie bój się, zajmę się
Twoim ciałem i ranami. A teraz śpij.
Minho
przyłożył rękę do jego czoła próbując go uśpić, jednak
napotkał blokadę. Nie była ona mocna, ani solidna, ale jej
obecność bardzo go zdziwiła. Długo się przedzierał przez niby
słaby mur wokół umysłu Taemin'a. Nie był jednak pewnien czy
udało mu się wymazać traumatyczne wspomnienia z dzisiejszej nocy.
Zaniósł chłopaka do małej kremowej łazienki. Rozebrał i włożył
do napełnionej wanny. Po chwili woda zaczęła przybierać
brązowo-brunatny kolor. Czuwający nad nim wziął gąbkę i
delikatnie obmył poszkodowanego. Siniaki już prawie znikły, a rany
były zasklepione. Chłopak miał nieciekawie rozszarpane ranany,
które pomimo wampirzej krwi nie chciały się zrosnąć. Minho
kompletnie nie wiedział, czy przypadkiem nie wda się w nie
zakażanie, ani czy nie są zbyt poważne, by mogły się zasklepić
samą krwią młodego wampira. Jeżeli miałby dużo więcej lat
około 300, to nawet by go nawet teraz nie sprawdzał.
Minho
wyjął go z wody i wytarł skórę do sucha, włosy zawinął w
ręcznik i zaniósł do sypialni. Położył go na łóżku tak, aby
mieć na niego oko. Usiadł obok i zadzwonił.
-Jonghyun,
jest sprawa.- zaczął Minho.
-Ilu
znowu zabiłeś? Co?
-Morderstwa
nie są takie ważne, ale potrzebuję pomocy.
-Siedzi
ci ktoś na ogonie czy jak?- pytał się zdenerwowany Jong.
-Nie,
po prostu uratowałem kogoś.- szepnął.
-Łaaaał,
Kibum! Słyszysz Minho jest bohaterem!- wykrzyczał.
-To
ofiara gwałtu, przyjedź do mnie.
-Już,
ty supermenie!- powiedział Jonghyun rozłączając się.
Nie
minęło pół godziny, a Dinozaur wpadł do mieszkania przyjaciela.
Przywitali się skinieniem głowy i Minho opowiedział wszystko co
się wydarzyło tej nocy.
Nie
ociągając się wszedł do pokoju, w którym leżał chłopak. Zdjął
z niego puszystą kołdrę i położył na niej swoją walizkę.
Wyjął z niej jednorazowe rękawiczki.
-Wpłynąłeś
na niego?- zapytał Jonghyun, Minho skinął głową.- No to jeszcze
muszę go pokłóć. Nie chcę, aby się zbudził, a powinien jeszcze
odpocząć. Daj mi tutaj jak najwięcej światła.
Jong
wyciągnął fiolkę i strzykawkę, którą po chwili napełnił.
Robił to już tak wiele razy, że nie musiał myśleć nad kolejnymi
czynnościami: namoczyć wacik, przetrzeć nim pośladek, wbić igłę
i wstrzyknąć jej zawartość. Zrobił to automatycznie.
-Będzie
spać jak niemowlę przez 3-4 godziny jednak możliwe, że później
może mieć ciężkie koszmary przecież wiemy, że to trudna trauma,
a teraz to po co mnie tu wezwałeś.
Po
dokładnych oględzinach ran, Kim nasmarował zniszczoną skórę
odpowiednim żelem. Po kilku minutach pokrył rozszarpane tkanki
antybiotykiem. Była duża szansa na wdanie się zakażenia. Musiał
być ostrożny. Po tych czynnościach nakrył młodego kołdrą,
zdjął rękawiczki oraz je wyrzucił, nie obyło się bez umycia
rąk. Dopiero wtedy opowiedział o stanie śpiącego.
-Nie
jest aż tak źle- powiedział Jong.- Rany powinny się szybko
zagoić. Wampirzej krwi nie trzeba mu już więcej podawać, organizm
już się wzmocnił, a większa dawka będzie nieskuteczna. Uważaj
też, aby się nie skaleczył, bo zdziwi się, gdy skóra zrośnie mu
się na własnych oczach.
-Kiedy
może pójść do domu?-spytał się przyjaciel.
-Najlepiej,
aby w ogóle się nie ruszał, bo może się uszkodzić tylko. Dzień
w łóżku musi zostać. Wrócę jutro kilka godzin przed świtem.
Dobranoc.- oznajmił wychodząc.
Minho
odetchnął głośno i usiadł obok opatulanego kołdrą chłopaka.
Ostrożnie przewrócił go na plecy, na koniec poprawił nakrycie.
Dokładnie przyglądał się jego twarzy, co chwilę odgarniając
kosmyki karmelowych włosów.
-Jesteś
taki piękny.- szepnął, całując go w skroń.
Wstał,
odwrócił się i szybkim krokiem podszedł do komody, z niej wyjął
czyste ubranie. Po chwili słychać było w mieszkaniu szum wody.
Odświeżony Minho z poukładanymi myślami, ubrał się w luźne
dresy oraz koszulkę. Mimo mokrych włosów otulonych ręcznikiem,
położył się obok młodego i zasnął.
~***~
Koszmary
dręczyły go całą noc, nie dając nawet krótkiej chwili
wytchnienia. Rzucał się i krzyczał przez sen, nie mogąc się
obudzić. Momentami zdarzało mu się płakać. Po kilku godzinach
męczarni Taemin wybudził się spod działania leku, zalany potem i
łzami w nieznanym pomieszczeniu. Nie potrafił opisać jak wygląda,
gdyż wszędzie panowały egipskie ciemności.
Leżał
jeszcze chwilę w bezruchu badając otaczające go bodźce.
Wspomnienia powoli zaczęły wracać, jak kawałki układanki
składały się w okropną całość. Teraz dokładnie pamiętał ten
ból, to upokorzenie, bezsilność i strach. Jedyną przeszkadzającą
mu teraz rzeczą było obecne miejsce pobytu. Nie wiedział gdzie
jest, a co ważniejsze dlaczego. Może zaciągnął mnie ktoś do
siebie, w celu kolejnego gwałtu? Czy jednak znalazła się osoba o
czystym sercu? Myślał, że to niemożliwe.
Bał
się wstać, jednak potrzeby fizjologiczne mówiły co innego. Wręcz
siłą ciągnęły go do łazienki, która nie wiadomo gdzie się
znajduje. Ważne, aby znaleźć drzwi- pomyślał. Usiadł,
wtedy poczuł pulsujący ból w dolnej części pleców i bioder. Z
jeszcze większym grymasem na twarzy zdjął kołdrę i przewiesił
nogi przez łóżko. Nie odpowiadało mu to, że był nagi.
Przejechał dłonią po skórze, w oczekiwaniu na okropne zadrapania
i siniaki. Na jego ciele znajdowały się jedynie delikatne rany,
które wyglądały na prawie zagojone. Coś tu jest nie nie
tak...- westchnął bezgłośnie.
Zarzucił
na siebie ciepłą pierzynę i chciał wstać z łoża, jednak nogi
były przeciwko niemu, od razu odmówiły posłuszeństwa i Taemin
spadł boleśnie na podłogę. Zwodzony dźwiękiem z sypialni, Minho
pobiegł do pomieszczenia. Włączył światło, choć nie było mu
potrzebne- widział idealnie w mroku. Ujrzał bladą postać
opierającą się na łokciach i próbującą wstać, mimo swoich
starań z marnym skutkiem. Podszedł do niego i przeniósł go na
łózko.
W
czekoladowych tęczówkach młodzieńca widać było bezgraniczny
strach.
-Kim
jesteś?! Odejdź ode mnie! Znowu chcesz mnie zgwałcić?!- krzyczał
przerażony Taemin.
-Jestem
Minho, nie bój się nic ci złego nie zrobię.- powiedział głębokim
głosem.- A ty jak masz na imię?
-Taemin-
wychrypiał w odpowiedzi.- Lee Taemin. Gdzie ja jestem?
-U mnie w mieszkaniu.
-U mnie w mieszkaniu.
-Czemu
mnie tu...- zaczął Taemin, jednak nie mógł dokończyć zdania,
gdyż zaatakował go nagły atak kaszlu.
-Nic
ci nie jest? Wyglądasz na przeziębionego...
-Dobrze
się czuję.- wychrypiał.- Mógłbyś przynieść mi szklankę wody?
Wampir
skinął głową i normalnym krokiem, dla ludzi, poszedł do kuchni.
Z dzbanka nalał ciecz i zaniósł Lee, który z wdzięcznością
przyjął podarek i upił długi łyk.
-Dziękuję.
Mam jeszcze jedną prośbę.- powiedział zakłopotany Taemin.
-O
co chodzi?- delikatnie uśmiechnął się Minho.
-Chciałbym
się ubrać w swoje ubrania...
-Obawiam
się, że to niemożliwe. Niewiele z nich zostało, ale przyniosę ci
coś mojego.
Starszy
zaczął grzebać w szufladach i półkach w poszukiwaniu za małych
ciuchów. Znalazł jakieś bokserki, które skurczyły się w praniu,
szerokie dresy i koszulkę. Wrócił oraz podał odzienie Lee.
-Mógłbyś
wyjść?- spytał zakłopotany chłopak.
-Po
co? Przecież dokładnie widziałem cię nago.- odpowiedział
zdziwiony.
-Proszę,
wyjdź.- łamiącym się głosem oznajmił.
Po
chwili namysłu i wzruszeniu ramionami opuścił pomieszczenie.
Taemin rozkleił się na dobre. Łzy, które nagromadziły się przez
ostatnie minuty wypłynęły. Był zrozpaczony przez swoją
bezsilność. Łkał w przyniesione ubranie i wydawał coraz
głośniejsze dźwięki mimo, że chciał je jak najbardziej stłumić.
Minho nawet bez wyczulonego zmysłu słuchu, dokładnie słyszał
młodszego. Nie wiedział czy pójść do niego, czy może zostawić
w spokoju? Wybrał drugą opcję, wydawała mu się dużo prostsza i
łatwiejsza.
Zastanawiał
się dlaczego chłopak pamięta gwałt. Przecież myślał, że
wymazał mu wspomnienia. Jednak co jeśli, jest on odporny jak Kibum
za czasów człowieczeństwa? A bariera w umyśle jest silniejsza niż
sądził?
Minęła
godzina, słońce zaczęło zataczać swoją wędrówkę po
horyzoncie. Wampir postanowił wrócić. Sam potrzebował snu w
wygodnym łóżku, bo przecież nie zamierzał spać na niewygodnej
kanapie w salonie. W pokoju zastał chłopaka położonego na boku z
podkulonymi kolanami, które obejmowały ramiona. Zauważył też, iż
był już ubrany. Przemierzył dzielącą ich odległość kocimi
ruchami i usiadł na materacu.